Pewnie dlatego, że rzadko jeżdżę gdzieś dalej, bo dłuższy transport doprowadza mnie do szału. ;-P Więc to by było na tyle z tych magicznych opisów. ;-)
stado na Wielkim Padoku
A do rzeczy - trzy dni temu trzeci raz zjechaliśmy (zawsze towarzyszy mi wycieczka o zmiennym składzie, żądna wysmakowanych, estetycznych doznań w postaci oglądania niebiańskich koni) do Boskiej Woli. Poprzednim razem nie było jeszcze na świecie najmłodszej przedstawicielki achał-tekińskiego przedszkola, a teraz mogliśmy nacieszyć oczy również małą Madeszir.
Madeszir i Margire
mała księżniczka
ja z Mijanem
kurtka mojego brata spodobała się Mijanowi...
...oraz Ostowarowi ;-)
"Mijanki-podszczypywanki" ;-)
Oprócz tego maluchy chętnie nadstawiały się do głaskania i drapania po kłębach, co oczywiście było okazją do robienia sobie z nimi zdjęć.
mój brat z Margire i Madeszir
ja z mało współpracującym w tym momencie Ostowarem ;-)
Później fotosesja przybrała bardziej konkretny wymiar, bo do akcji wkroczyły całuski. A dokładniej moje wymuszanie buziaczków na biednym Mijanku. :-D
"no daj pyska!"
muuuaaa!
Z kolei z Ostowarem sytuacja była odwrotna, bo to on był nachalny, podrywacz jeden. Mimo że jest moim zdecydowanym faworytem i ulubieńcem spośród całej gromadki, to niekoniecznie chciałam, żeby mi wszedł na głowę. ;-)
"nie Ostowarku, nie będziemy się teraz całować"
Jeszcze przed moim przyjazdem Jacek zaproponował mi "kolejny level", a dokładniej - przejażdżkę na Osman Guli, czyli po prostu Bubie. Nie siedziałam na koniu prawie rok, a na achał-tekińskim bite pięć, ale co tam, taką okazję szkoda by było zmarnować. Najpierw wsiadł Jacek, żeby Bubę trochę rozkręcić. Nie wydawała się jakoś szczególnie zrozpaczona faktem pomykania pod siodłem i zabrania jej od męża i koleżanek, stado miała w zasięgu wzroku.
Jacek i Osman Guli
Potem przyszła moja kolej. Nie powiem, miałam tremę, bo publika była konkretna. Buba okazała się jednak przyjemnym, wygodnym i co najważniejsze - bardzo spokojnym wierzchowcem.
ja na Bubie
Ostowar kursował pomiędzy Wielkim Padokiem i mamą, która niewiele sobie z tego robiła. Przy okazji można było zaobserwować jak młody dostojnie się rusza. Kłus ma jak marzenie. A jak pięknie się komponuje z przyrodą! :-)
kierunek: Wielki Padok -> mama
Po odstawieniu Buby i Ostowara na Wielki Padok - tutaj wspomnę, że to młody mnie prowadził i powiewałam na końcu uwiązu za jego zadkiem, nie chcąc go ciągnąć i ukręcić mu tej kształtnej główki - pozwoliliśmy sobie jeszcze na trochę pamiątkowych zdjęć. Jak można zauważyć najczęściej pojawiają się na nich chłopcy oraz Madeszir z mamą, ewentualnie jeszcze Osman Guli.
Ostowar i Osman Guli
No cóż, Knedlik chyba najzwyczajniej w świecie przestał nas traktować jak intruzów chcących zabrać mu kobiety i dzieci. ;-) Przy pierwszej wizycie starał się być raczej w centrum uwagi, a z każdą kolejną coraz bardziej miał na wszystko wylane i teraz pasł się spokojnie w pewnej odległości od stada, od czasu do czasu spoglądając co się dzieje dookoła.
A może ktoś chciałby przygarnąć za odpowiednią kwotę takiego miłego ogiera? Charakter ma wspaniały, potomstwo jak widać też udane i ma wszelkie zadatki na dobrego konia użytkowo-hodowlanego. Po powrocie do Czech będzie się mógł niestety najprawdopodobniej wykazać już tylko w tej pierwszej kwestii... Ja w każdym razie gorąco polecam!
Gelshah
Melesugun też nie szukała jakoś specjalnie kontaktu z naszą wycieczką, więc podobnie jak Pan Ogier załapała się tylko na jedno zdjęcie.
Melesugun
Niekwestionowaną gwiazdą była najmłodsza. Od razu widać, że to dziewczynka. Taka delikatna, eteryczna wręcz, jak laleczka.
Madeszir
Jednocześnie jeszcze odrobinę zdystansowana i początkowo niedotykalska. Bardzo spokojna. Nie to co Ostowar, który przy pierwszym spotkaniu prawie zjadł mi nogawkę spodni i chciał robić zdjęcia moim aparatem. ;-)
z Madeszir
Ale kroczek po kroczku i udało mi się Madeszir "oswoić", tak że mogłam ją bez przeszkód wygłaskać na wszystkie strony. Jackowi gorąco życzę kolejnej takiej klaczki, a najlepiej trzech w przyszłym roku. Albo dwóch dziewczynek i ogierka, żeby było co sprzedać. :-)
Margire i Madeszir
Na pożegnanie zostaliśmy obdarowani przez Gospodarzy własnej roboty wiktuałami 18+ :-D Było co spożywać! Jeszcze raz dziękujemy!
Ostowarek
Kolejny raz nastąpi już w sierpniu, jakoś w drugiej połowie i jak zwykle nie mogę się doczekać. Tym bardziej, że Jacek już zapowiedział na swoim blogu, że zrobimy jakąś niecodzienną, specjalną sesję. W sumie ile można fotografować konie na trawie, czas pstryknąć coś w innym anturażu. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Więcej zdjęć z wizyty w Boskiej Woli znajduje się TUTAJ! Miłego oglądania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz